Wiadomości
wszystkieRecenzja filmowa: Skołowani (PLAKAT)
Recenzja również na: mediakrytyk.pl
Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie
Zwiastun, plakat i informacje o filmie
Od czasu do czasu sprawdzam, co nowego w kinie na rodzimym froncie komediowo – romantycznym. Kto wie, może gatunek ten (nie bez powodu) pogardzany, doczekał się właśnie renesansu? Po obejrzeniu „Skołowanych” muszę stwierdzić, że tkwimy mocno w stanach średnich; nie chce się uciekać z kina z krzykiem, ale też nie ma się czym zachwycać.
Głównym bohaterem jest playboy Maks, luźno podchodzący do życia czterdziestolatek. Spotyka bardzo ładną fizjoterapeutkę i trochę przez przypadek, a bardziej bo jest palantem, daje się jej poznać jako osoba poruszająca się na wózku inwalidzkim. Ze sobie tylko znanych powodów stwierdza, że w ten sposób wzrosną jego szanse na podryw. Dziewczyna nie jest nim zainteresowana, jednak zapoznaje Maksa ze swoją siostrą, która naprawdę porusza się na wózku. A ta znajomość sprawi, że nasz płytki bohater nie tylko przewartościuje swoje życie, ale i być może zakocha się pierwszy raz w życiu.
Jakiś potencjał i szkielet scenariuszowy tu z pewnością jest, co nie dziwi, skoro „Skołowani” to remake francuskiego filmu „Kręcisz mnie” z 2018 roku. Już po obejrzeniu zwiastuna można stwierdzić, że niektóre sceny i dialogi zostały przeniesione do polskiej wersji niezmienione. Nie wiem jaki jest francuski film, nasza wersja wypada zwyczajnie blado. Wygląda to wszystko ładnie, zarówno zdjęcia kręcone w plenerze, jak i te w pomieszczeniach bardzo dobrze się prezentują. Fajnie, że lokacje nie ograniczają się do dwóch ulic w Warszawie, jesteśmy i w mieście i na wsi i zawsze twórcy mają pomysł na ciekawą inscenizację.
Tylko emocji brak. Nie jest to wina aktorów, chociaż może nie do końca do siebie pasują. Zarówno Agnieszka Grochowska, jak i Michał Czernecki grają dobrze, chociaż każde na innej nucie i przez to się mijają. Zbyt dużej filmowej chemii tu nie ma, momentami jest za ckliwie, a czasami wręcz nudno. Film ma również wyraźnie zacięcie pedagogiczne, żeby wyczulić widza na los osób niepełnosprawnych, jednak jako że akcja dzieje się w środowisku bogatych i uprzywilejowanych, wypada to mało przekonująco. A już sama końcówka jest tak toporna i wymuszona, że w tym momencie nie miałam wątpliwości, że oglądam kolejny masowy produkt z polskiej fabryki komedii romantycznych. Mogło być oczywiście dużo gorzej, co w przypadku tego gatunku brzmi niemal jak komplement. Jednak potencjał był, żeby było znacznie lepiej, więc w sumie wielka szkoda.
(Ala Cieślewicz)
Reż. Jan Macierewicz
Ocena: 5/10